Neutralność Sieciowa to jeden z fundamentów na których opiera się współczesny internet. Chodzi o to, żeby każda strona działała z taką samą prędkością. Niezależnie czy to YouTube, Facebook, czy strona lokalnej parafii. Każda strona ściąga się z maksymalną prędkością łącza, a nie jest sztucznie przyśpieszana, czy opóźniana. Dzięki temu każdy ma szansę wypłynąć ze swoim pomysłem w internecie.
Niestety nie jest tak różowo. Dzisiejsza sieć dosyć mocno różni się od tej 15 lat temu. Dziś dużą część pobieranych i wysyłanych danych stanowią "treści multimedialne" czyli wszelkiego rodzaju serwisy typu YouTube, Vimeo czy serwisy VOD typu Ipla, TVNPlayer albo Netflix. One dużo mocniej obciążają infrastrukturę dostawców niż strony tekstowe. I w tym dostawcy wyczuli szansę na dodatkowy zarobek.
Wspomniałem o Netflixie ponieważ mimo niedostępności w Polsce (jeszcze), to on zainspirował mnie w dużej mierze do tego wpisu. Amerykańscy dostawcy internetowi wpadli na bardzo sprytny sposób, żeby zarobić dodatkowe pieniądze. Stwierdzili, że dobrze by było wystawiać rachunki nie tylko swoim abonentom, ale również dostawcom treści multimedialnych. I tak pod koniec roku Comcast kazał zapłacić Netflixowi jeżeli chce, żeby użytkownicy mogli korzystać z jego usług w normalnych prędkościach. Na poniższym wykresie z Washington Post ładnie widać jak zmieniały się prędkości korzystania z Netflixa i w którym momencie Netflix się ugiął i zapłacił...
I tu zaczyna się cały problem. Teraz dostawcy chcą pobierać opłaty od serwisów za to, żeby użytkownicy mogli korzystać z treści multimedialnych na równych prawach. Kiedy to stanie się normą to użytkownicy będą mieli dostęp tylko do serwisów, które zapłaciły. Jeżeli serwis nie zapłaci to nie dotrze do nikogo. Problem jest na tyle poważny, że zainteresował się nim już Barack Obama:
W odpowiedzi na to pojawiły się głosy jego przeciwników politycznych, takie jak na przykład ten wpis na Twiterze Senatora Teda Cruza:
i to jest bardzo niebezpieczne, ponieważ są dwie możliwości - albo ten Pan nie wie o czym pisze, albo doskonale wie i jest opłacany przez amerykańskich dostawców internetu. Sam nie wiem co gorsze.
Amerykański rysownik Oatmeal odpowiedział senatorowi na jego tweety (wymagany angielski):
Tymczasem nam pozostają 3 rzeczy:
- obserwowanie tego co się dzieje w Stanach,
- pytanie naszych rządzących czy zamierzają zabezpieczyć nas przed takimi ograniczeniami
- szerzenie świadomości o internecie.