W piątek po południu pierwszy raz pojechałem w
masie krytycznej i muszę przyznać, że było bardzo sympatycznie. Dla tych, którzy nie słyszeli o tej inicjatywie, a wiem, że są tacy, masa krytyczna to społeczna (modne słowo) inicjatywa (jeszcze modniejsze), której celem jest zwrócenie uwagi ludzi i władz na brak ścieżek rowerowych. Cel ten uczestnicy chcą osiągnąć zbierając jak najwięcej rowerzystów, rolkarzy, fanów hulajnogi, etc. i przejeżdżając głównymi ulicami miasta. Inicjatywa jest cykliczna, czyli jeśli chcecie się przyłączyć to w każdy ostatni piątek miesiąca z placu zamkowego... Więcej informacji znajdziecie na stronach
Masy Krytycznej Tak na marginesie dodam, że osobiście prawie całą trasę na miejsce spotkania w centrum warszawy z Ursynowa pokonałem po ścieżkach rowerowych, więc nie jest źle, ale wiem, że w innych dzielnicach nie jest tak różowo, więc można się przyłączyć. No a poza tym kojejna okazja do siania chaosu i zamętu, czyli tego co
antygon lubi najbardziej :D
Wracając do wypadu, pewnie bym się nie wybrał, gdyby nie to, że kilku blogerów również się wybierało. Była lavinka (między innymi blog
warszavka) z bratem Bartkiem (blog
finito music), Tomi (blog
Wujka To Miego pocztówki zza miedzy) z bratem oraz Radek (blog
na rowerze). fajnie poznać ludzi, których blogi się czyta i z którymi się pisze...
Tomi popełnił już małą relację na swoim blogu -
Wujka To Miego pocztówki zza miedzyPoniżej kilka moich zdjęć:
Organizatorzy przed startem:

Zbieraliśmy się powoli...

Pomiędzy nami było trochę gapiów...

Najrówżniejsze rowery...

Łącznie z rowerami poziomymi...

No i w końcu wspomniani wcześniej blogerzy :D

Na kolejną masę krytyczną się też wybieram, nawet jeśli
lavinka znowu sprowadzi burzę... Tylko sobie kask rowerowy kupię...