Kandydat na prezydenta Białegostoku dostał 1676 głosów, co przekłada się na 2% poparcie. Przegrał tylko z kandydatami PiS, PO i SLD. Z informacji podanych przez Gfk Polonia wynika, że na Kononowicza głosowali głównie wyborcy z wykształceniem średnim (35,2%), wyższym (19,7%) oraz posiadające licencjat (18,5%). Poparło go 10,0% osób o wykształceniu podstawowym, 9,7% - zawodowym i 6,9% - niepełnym wyższym.
Jakie płyna z tego wnioski? Dla mnie jednoznaczne - w Polsce powinno się ograniczyć czynne prawo wyborcze, o biernym nawet nie wspomne. Ktos wykorzystał tego biedaka (o tym niżej) i ktoś powinien zostać za to ukarany. Ale ważniejsze są wnioski z tego plynące. Już dawno temu wpadłem na pomysł (ale nie tylko ja bo potem kilku moich znajomych pochwaliło się podobnymi ideami), żeby o tym czy ktoś ma czynne prawo wyborcze (może głosować) decydował egzamin z Wiedzy o społeczeńswie. i nie chodzi mi tu o jakieś specjaistyczne pytania w stylu czym sie różni metoda Sainte-Laguë od d'Hondta, bo po to idzie się na studia, ale o prosta wiedze na temat gospodarki, na przykład, że nie da się bezkarnie "dodrukować" pieniędzy i że makroekonomia nie jest ściśle związana z siecią "macro cash and carry".
Ktoś mógłby powiedzieć okej, dlaczego nie casus wykształcenia? Proste, dlatego, że to nie jest miarodajne ponieważ są osoby, które pomimo wyższego wykształcenia są nieprzystosowane do demokracji. (Patrz 19,7% z 1676 głosów oddanych na naszego "Bohatera") Fakt, że część ludzi głosowała dla żartu, ale to wcale ich nie usprawiedliwia, tylko pogłębia beznadziejność sytuacji. Niestety nie tylko oni są winni takiego stanu rzeczy. Wina leży również po stronie polkiej klasy politycznej. Wyobraźcie sobie drodzy czytelnicy, że pan Kononowicz jest ubrany w Garnitur od znanego krawca i buty za 3000zł, wygadując takie same głupoty niczym nie różniłby się od tych polityków którzy zasiadają w sejmie (przynajmniej od większości, bo są wyjątki). Nie da się ukryć, że jest to skutkiem 200 lat eliminacji polskich elit przez różnych okupantów - najpierw 123 lata zaborów, potem przerwa na 20 lat i kolejny cios ze strony sowietów. Ale nie o tym dzisiaj.
Kim jest Krzysztof Kononowicz i skąd się wziął?
Trafiłem na stronach Rzeczpospolitej na artykuł o tym człowieku i się mi go zrobiło żal. Został po prostu perfidnie wykorzystany przez przywódce faszyzującego komitetu wyborczego "Podlasie XXI". Na dwa dni przed wyborami wrzucił do internetu filmik gdzie kandydat na przezydenta duka z kartki swój "Program". Filmik robi absolutną furorę w internecie i w końcu ląduje w mediach tradycyjnych. Dzięki takiemu nagłośnieniu pan Kononowicz zdobył 2% poparcia.Kilka cytatów z artykułu z Rzeczpospolitej
Sąsiadki są zaskoczone jego popularnością. - Kto go podpuszcza, to on to serio bierze. Zrobi wszystko, co mu się podpowie. W Starosielcach a to go żenią, a to namawiają do innych głupot. Wstyd, że biednego w durnia robią - mówi jedna z sąsiadek.
Inna jest bardziej powściągliwa: - Krzysztof nie jest agresywny, tylko zatrzymany w rozwoju. Ojciec taki sam był.
43-letni Kononowicz w Białymstoku znany jest jako niegroźny dziwak. Wielu twierdzi, że był leczony psychiatrycznie. Kononowicz sam pokazuje dokumenty ze szpitala psychiatrycznego w Choroszczy. - Ale napisali, że nic mi nie jest - przekonuje.
Kononowicz jest ufny. Nie rozumie procedur wyborczych. Był przekonany, że może dostać 300 procent głosów. Nawet kiedy już było wiadomo, że ma niespełna 2 procent, wciąż wierzył, że przejdzie do drugiej tury.
Kononowicz na serio? W Białymstoku spot nie wszystkich rozbawił do rozpuku. - Przecież go znamy. To nieszczęśliwy człowiek, brutalnie wykorzystany. Cała akcja z głosowaniem na niego to zabawa nieświadomym człowiekiem. Z demokracją nie ma to nic wspólnego. Kto za to odpowiada, moralnie odpowiada? - zastanawia się Bożena Bednarek z Urzędu Marszałkowskiego.
- Kononowicz staje się nowym Chuckiem Norrisem. Problem w tym, że człowiek został potraktowany jak narzędzie do promocji pewnej grupy. Wszyscy to zlekceważyliśmy. To nie była dobra zabawa. To wielkie draństwo - uważa Marek Pietrowcew z Chrześcijańsko-Demokratycznego Stowarzyszenia Nasze Podlasie.
- Mieliśmy kiedyś Konopielkę, a teraz Kononowicza. Znów cała Polska się z nas śmieje - mówi mi jeden z białostocczan.
- Dzwonią do mnie znajomi z pytaniem, czy taka postać naprawdę istnieje. Odpowiadam, że to niestety real - mówi pracownica jednej z wyższych uczelni.
Kononowicz od kulis:
Wykorzystaliśmy demokrację - przyznaje bez ogródek Adam Stanisław Czeczetkowicz, pełnomocnik komitetu Podlasie XXI Wieku (to on wkleił spot do Internetu). Nazwa komitetu brzmi niewinnie. Jego lider to szef skrajnych narodowców. Nie prowadził kampanii. Wystarczył klip z Kononowiczem.
Czeczetkowicz: 30 lat, długie włosy. Były lider zespołu RPOi. W wyborach do Sejmu z list Polskiej Partii Narodowej dostał 200 głosów. Karierę zaczynał w Młodzieży Wszechpolskiej. Dziś mówi o wszechpolakach: - Mięczaki i karierowicze. Oni nie są nawet narodowcami.
Czeczetkowicz nie ukrywa poglądów: - Idziemy jak falanga. Jak walec. Policja i ABW, jak esbeckie psy, nas ścigają. To wszystko trzeba rozwalić.
Człowiek, który wymyślił Kononowicza, jest oskarżony przez prokuraturę o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym. Jego plan był prosty: gdyby wygrał Kononowicz, on zostałby wiceprezydentem. - Telewizja nas bojkotowała, radio olało. Internet okazał się najbardziej demokratyczny - przyznaje Czeczetkowicz. - Otwiera nam drzwi - i to jest w porządku. Chcieliśmy wykorzystać demokrację. Dlaczego mielibyśmy tego nie zrobić?
Przyznaje: jeśli już demokracja wniosłaby go do władzy, chciałby ją obalić. Dlaczego? - Bo dopuszcza wszystkich. Jest jak dziwka.
Na razie cała Polska zrywa boki z kandydata. Czeczetkowicz jest w cieniu.
W Białymstoku o Kononowiczu tylko niektórzy mówią: Frankenstein narodowców.
Cały artykuł dostępny Tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz